Maj to czas intensywnych prac ogrodowych, ale nie zapominajmy o odpoczynku i przyjemnościach. Każdego ranka oglądamy postęp w rozwijaniu się liści na krzakach róż, upinamy ich nowe pędy, a potem... śpieszymy do innych zajęć. Deszczowe interwały także nie sprzyjają kontemplacji, bo trzeba korzystać z każdej chwili, ścigając się z wiosną przy pomocy grabi lub szpadla. A do tego jeszcze ta majowa gorączka nowych nasadzeń - popatrzcie tylko, co się w tym roku wyrabia w centrach ogrodniczych! Warto jednak poświęcić trochę czasu i z uwagą przyjrzeć się liściom, wyjątkowo pięknym o tej porze roku.
Intensywny rozwój, soczyste wybarwienie i młodzieńczy połysk liści to naturalny efekt poprawnego marcowego nawożenia. Azot uwolniony do gleby został pobrany przez korzenie i stanowi główny czynnik odpowiedzialny za szybki wzrost pędów oraz wykształcanie się na nich liści i pąków kwiatowych. Stosowany zgodnie z zaleceniami (jak pamiętamy, zbyt duża ilość zastosowanego nawozu wywołuje zamieranie krzewów) pozwala różom w pełni rozwinąć ich wyjątkową krasę. Nawozy długo działające zapewniają ten progres aż do lata, w przypadku wchłanianych szybciej zasilanie róż należy powtarzać mniej więcej co miesiąc.
Kilka ostatnich, deszczowych tygodni zapewniło naszym podopiecznym odpowiednie nawodnienie. Zbliża się jednak kolejne lato, być może równie upalne i bezdeszczowe co poprzednie. Zapewnijmy różom właściwy dostęp do wody, stosując się raczej do zasady jednego wiadra na tydzień niż codziennego podlewania. Co niektórzy lubią znikać wieczorami z domu na całe kwadranse tylko po to, by jak dzieci pobawić się laniem wody z węża (tu z kolei pamiętajmy, aby podlewać bezpośrednio glebę, nie mocząc liści róż, bo to sprzyja rozwojowi mączniaka i innych chorób grzybowych).
Zachwyt nad pięknem młodych liści i pąków kwiatowych niech nie uśpi też naszej czujności. Wyobraźcie sobie Państwo, że już dwa razy w tym roku opryskiwałem róże w naszym ogrodzie środkiem na mszyce. Są one bardzo niebezpieczne dla młodych części roślin, ponieważ żerując doprowadzają do ich zamierania, co odbija się następnie na liczbie nowych pąków i ogólnym wzroście krzewów. Silne deszcze, których byliśmy świadkami w ostatnich tygodniach, powodują spłukiwanie mszyc na ziemię, a jak pamiętamy, mszyca, która spadnie na ziemię, przestaje być groźna. Jednak przez cały czas z jaj złożonych jesienią wylęgają się nowe, a niebawem będą wykluwać się ich nowe, letnie pokolenia. Przy małej liczbie tych naprawdę niebezpiecznych szkodników wystarczą ekologiczne środki, o których przygotowaniu napiszemy niebawem. Jednak gdy dojdzie do inwazji, koniecznie będzie zastosowanie oprysków chemicznymi środkami ochrony roślin. Pamiętajmy bowiem, że największym przysmakiem mszyc są najdelikatniejsze paki kwiatowe, a na ich zagładę przecież nie możemy pozwolić!
Nasza mieszkająca pod Olsztynem różana koleżanka, jak sama stwierdziła, jest uwięziona w innej strefie klimatycznej i musi jeszcze trochę poczekać na takie postępy wzrostu róż, jakich doświadczamy w naszym regionie Polski. W marcu posadziła w swoim ogrodzie pnącą Jasminę. Będziemy za jej podopieczną trzymać kciuki i uważnie obserwować, jak ta piękna odmiana poradzi sobie w tamtejszym mikroklimacie (tym bardziej, że właśnie zapowiadane są tam przymrozki!). Tymczasem koleżanka nie spoczywa na laurach i szyje poduszki zdobione motywami róż...