W końcu doczekaliśmy się licznych kwiatów na naszych różach! I to jakich kwiatów... Nie wiem, jak to wygląda u Państwa, ale tegoroczne kwitnienie w naszym ogrodzie przeszło wszelkie oczekiwania... Może to sprawa intensywnego wiosennego nawożenia wspomaganego racjonalnym podlewaniem. A może to specyfika tego roku o silnych zimowych mrozach, które pobudziły róże do regeneracji, a także wiosennych intensywnych deszczach i falach upałów tworzących niemal podzwrotnikowe warunki klimatyczne. Teraz więc tylko kontynuujmy poprawną pielęgnację i pilnujmy naszych róż przed chorobami i szkodnikami, a doczekamy się jesieni wciąż otoczeni najpiękniejszymi kwiatami.
Zimna Zośka przyszła i odeszła, a my wreszcie możemy cieszyć się coraz częstszym wiosennym ciepłem. Naszym różom także nie jest już zimno. Demonstrują to codziennie rozwijającymi się nowymi liśćmi, a nawet pierwszymi pąkami kwiatowymi. Widać, że nie ma już odwrotu od pełni wiosny. Widać też, że będzie to rok inny od poprzedniego (tamten niech będzie przeklęty i nigdy nie wraca). Przeczuwamy także, że w tym roku jeszcze bardziej niż dotąd będziemy się cieszyć naszymi różanymi uprawami. Nawet ci, którzy w zimniejszych rejonach Polski oczekują cieplejszej pogody, nie tracą nadziei ani animuszu. Ale o tym przeczytacie już Państwo w dalszej części dzisiejszego wpisu...
Na naszych oczach życzenia stają się rzeczywistością. Kilkanaście stopni plus za dnia, kilka stopni plus temperatury w nocy, ciepły wiatr, a przede wszystkim światło, coraz więcej dziennego światła! Taka jest obecnie meteorologiczna rzeczywistość przeważającej części Polski. Już nie tylko przebiśniegi czy inne rośliny cebulkowe cieszą nasze oczy świeżą zielenią. Także nasze róże – jeśli przyjrzymy im się z bliska – okazują oznaki WIOSENNEGO (nie bójmy się wymówić tego słowa) PRZEBUDZENIA.
Zimy w ostatnich latach potrafią nawet największych flegmatyków wyprowadzić z równowagi. Z nocy na noc temperatura waha się od kilku stopni plus do kilkunastu (a w niektórych rejonach Polski nawet kilkudziesięciu) stopni mrozu. Nasze róże w ogrodach i na balkonach z powodzeniem poradzą sobie z tą huśtawką zimna i wilgoci, o ile przezornie zabezpieczyliśmy je odpowiednimi kopczykami ochronnymi i włókniną. Gorzej jest z naszym samopoczuciem. Ale nie traćmy nadziei - czas biegnie nieubłaganie, a do tego o tej porze roku biegnie na naszą ogrodniczą korzyść...
Dzisiaj chciałbym zwrócić Państwa uwagę na zapach i barwę kwiatów, czyli dwie najważniejsze cechy róż, których pożądamy. O barwach już pisałem ostatnio w kontekście wyboru odmian o nietypowych kolorach płatków. Ale chciałbym wspomnieć także o celowym budowaniu ogólnego wrażenia – kolorystycznym konstruowaniu ogrodu, tworzeniu w nim pełnych napięcia lub wytchnienia intrygujących zakątków i rozległych przestrzeni.
Już widać wyraźnie, że nadejście jesieni jest nieuniknione. Kończą się fale kwitnienia róż, które przetaczały się przez nasze ogrody i balkony. Dlatego tak bardzo cieszą nas nowe (czy aby na pewno już ostatnie?) pojedyncze kwiaty, których rozwoju nie powstrzymuje nawet chłodnawy październik. To właśnie teraz możemy w skupieniu przyjrzeć się kształtom płatków i ich kolorom. A wśród odmian oferowanych przez RosaĆwik kryją się naprawdę osobliwe piękności.
Połowa lipca to termin graniczny dla zasilania róż nawozami wysoko azotowymi. Niecierpliwych różanych cwaniaczków, którzy w ten sposób chcą nadal pobudzać swoje podopieczne do silnego wzrostu, przestrzegamy przed konsekwencjami dalszego stosowania takich nawozów. W niniejszym wpisie także kilka słów na temat opłakanego w skutkach, a jakże modnego w ostatnich latach ściółkowania różanych rabat korą drzew iglastych. Ponadto, by nie tylko pouczać, strofować i straszyć, zaproponujemy Państwu odpowiednio do tego letniej deszczowej pogody odmianę, którą bez przesady możemy nazywać różami deszczowymi. Na koniec powiemy kilka słów na temat wydawałoby się strasznie mało kobiecej i nieforemnej odzieży, czyli… damskich ogrodniczek.
Nikt z nas nie ma wątpliwości, po co uprawiamy róże. Ci z nas, którzy zdążyli już przeżyć wielką przygodę, jaką jest pielęgnacja róż przez CAŁY sezon wegetacyjny, dobrze wiedzą, ile trzeba czasu i wysiłku im poświęcić. Jesienne, zimowe i wiosenne prace bywają oczywiście przyjemnością, ale przede wszystkim są konieczne, jeśli jesteśmy świadomi, na co czekamy. Ci, którzy tę przygodę dopiero rozpoczęli, niech nie porzucają nadziei i nie ustają w wysiłkach. Po rzetelnie wykonanej pracy i przy odrobinie szczęścia nagroda ich nie ominie. A coroczny czas tej nagrody właśnie nadchodzi!
Wbrew popularnemu porzekadłu nie znam nikogo, kto zdołał był zagłaskać kota na śmierć. Ale na co dzień widuję rozpuszczone jak dziadowski bicz, wychuchane i izolowane od stresu dzieci, pozbawione racjonalnego wychowania, którym nie przykręca się śruby ani nie stawia poważnych wymagań. Prawie zawsze kończy się to smutkiem, cherlawością i brakiem żywotności. A jak się to ma do naszych róż?
To już koniec, proszę Państwa. Nadchodzi zima. I jakakolwiek by ona nie była, będzie to czas odpoczynku naszych ogrodowych i balkonowych róż. Czas niebezpieczny, a zarazem bardzo potrzebny. Wielu z nas emocjonalnie związało się ze swoimi ulubionymi podopiecznymi. Bylibyśmy więc radzi zobaczyć je na wiosnę budzące się z zimowego snu. Zieleniejące, bujnie rozrastające się, aż w końcu – zakwitające u progu lata. I kwitnące aż do połowy jesieni. To wszystko stanie się. Musimy tylko wykonać w tym roku jeszcze kilka ostatnich prac. Później będziemy pewni, że zrobiliśmy wszystko co w naszej mocy. A wiosenna nagroda za progiem nowego roku nas nie ominie.
Opieka nad różami, jeśli mamy dzięki niej stać się bardziej szczęśliwymi ludźmi, musi sprawiać nam radość i satysfakcję. Zabiegi pielęgnacyjne, pozornie trudne dla początkujących opiekunów róż, z czasem wykonujemy coraz sprawniej. Wkrótce stają się one przyjemnym rytuałem, bez względu na to, czy akurat ścinamy kwitnące pędy, by włożyć je do wazonu przed wizytą mile widzianych gości, czy też przekopujemy szpadlem ziemię w jeden z tych przenikliwych marcowych dni. Praca w ogrodzie zazwyczaj nie jest czysta, a często nasze podopieczne bezwiednie ranią nas swoimi kolcami. Nasz entuzjazm nie słabnie, lecz nie zawsze czujemy się całkiem komfortowo. Dlatego tak bardzo cenimy ergonomiczne narzędzia i wygodną odzież roboczą, w której nie wyglądamy jak banda przebierańców tylko ogrodnicza arystokracja.
Miesiąc temu rozpływałem się w zachwytach nad urokami słonecznego lata, dzisiaj przeklinam jego tegoroczne przejawy. A nie powinienem być nimi zaskoczony, obserwując tegoroczną obłudną wiosnę, na której przyjście wszyscy tak się cieszyliśmy... Prawda jest taka, że zło i nieszczęście czai się obok nas, ale musimy sobie z nimi radzić, jak tylko potrafimy. Te zmagania są przecież największą miarą człowieczeństwa.
Ten wpis dedykuję naszej koleżance Beacie, która razem z Jej rodziną i przyjaciółmi heroicznie walczy o odzyskanie sprawności po nieszczęśliwym wypadku.
Przedziwna zima i niefortunna wiosna przez wiele miesięcy wzbudzały w nas podświadomy niepokój. Zimno, susza, zaskakujące cieplejsze dni i niespodziewanie silne, sporadyczne opady przeplatały się jak szaleńczy korowód. Przyroda jakby się sprzysięgła przeciwko wszystkim, którzy opiekują się roślinami. Róże Rosa Ćwik jednak okazały się jak zwykle niezawodne. Długo wyczekiwany czas kwitnienia rozpoczął się pod kopułą słonecznego nieba, a po każdej nocy przybywa nowych kwiatów. Tak właśnie powinna wyglądać idealna nagroda za każdy poniesiony trud, troskę i opiekę. Dlatego nigdy nie ustawajmy w wysiłkach i zachowajmy nadzieję, a będzie nam dane przeżywać takie właśnie szczęśliwe chwile.
W miniony weekend w Kutnie odbył się rodzinny Piknik wśród Róż. Wśród wystawców prezentowała się tam również nasza Rosa Ćwik. Kutno z roku na rok staje się coraz piękniejsze, w czym bez wątpienia wielka zasługa wszechobecnych w tym mieście róż. Ku naszej konsternacji, wiele rosnących tam krzewów jest już okrytych kwiatami?
Oferta Rosa Ćwik oszałamia swoim bogactwem. To stwierdzenie dla Państwa może wydawać się tanim i ogranym chwytem marketingowym, ale zapewniam wszystkich moich Czytelników, że tak nie jest. Ja sam często bywam zdezorientowany, próbując wybrać nową różę dla siebie albo, o zgrozo!, dla krewnych lub znajomych. Wiem, że się powtarzam jak katarynka, ale one są piękne jak kobiety i różnią się między sobą jak kobiety. Stawiają przed nami różne oczekiwania, przyjmują naszą opiekę, a później dają nam radość. Wybierając róże, możemy liczyć na łut szczęścia albo spróbować najpierw je poznać, a dopiero później wybrać, kierując się sercem lub rozumem.
Umysł ludzki nie lubi bezczynności. Z braku lepszych zajęć w naszych głowach rodzą się głupoty, co do których z biegiem czasu nabieramy przekonania, że są prawdziwe. Rozsądek podpowiada, że są niemożliwe, więc poszukujemy dla nich potwierdzenia, rozmawiając z innymi ludźmi. Taki jest z grubsza mechanizm rozprzestrzeniania się mitów, przesądów i zabobonów. Również interesująca nas dziedzina, czyli uprawa róż, nie jest wolna od mylnych przekonań.
Jak wynika z tytułu, temat dzisiejszego bloga dotyczy takich właśnie różanych mitów. Spróbujmy je przemyśleć po kolei.
Kilkanaście lat temu moja mama i jej przyjaciel odwiedzili nasz dom w porze kwitnienia wiśni. W ogrodzie rosło wówczas kilka jej drzew posadzonych jeszcze przez poprzedniego właściciela. Jedno z nich było całkowicie obsypane kwieciem tak, że z daleka nie było widać w ogóle jego liści. Przyjaciel mamy, doświadczony sadownik w słusznym wieku, poprosił o dwuręczny sekator do cięcia gałęzi i? ściął dwie trzecie wszystkich kwiatów. Obserwująca to zza firanki sąsiadka (moje ówczesne największe życiowe utrapienie) otworzyła okno i zaczęła na niego krzyczeć. Że jest nienormalny i co też najlepszego robi! Tego roku zjedliśmy z tego drzewa największe wiśnie w naszym życiu.
Za nami astronomiczny początek wiosny, który w minionym tygodniu uświetniły jej kapryśne i zmienne odsłony. Milusie sobotnie ciepło zniknęło ostatecznie w poniedziałkowy mroźny poranek, więc zmarzluchy musiały z powrotem wyciągnąć z szaf zimowe kurtki, żeby móc wyjść z domu. Ale nie narzekajmy, bo rozkwitu zieleni w przyrodzie nie da się już powstrzymać. Ekscytuję się tym jak nastolatek, nie dlatego, że poczułem w ciele raźniej krążące życiowe soki. Podnieca mnie, że tej wiosny posadzę w moim ogrodzie nowe róże...
Obecna, dokładnie taka jak tradycyjnym porzekadle, marcowo-garncowa pogoda nieco utrudnia nam prace na dworze. Deszcz jest bardzo potrzebny, ale jest jeszcze trochę za zimno, żeby w jego czasie pracować. Dlatego korzystając z bezdeszczowych, a najlepiej słonecznych momentów dnia, jak partyzanci z lasu wyskakujemy z domu, by przygotować ogród przed wiosenną eksplozją zieleni, która nastąpi lada dzień. Zapominalskim polecamy przy okazji zabrać ze sobą sekator. Zbliża się najwyższy czas, aby przyciąć nasze róże, albowiem z pąków rozwijają się już piękne, młode liście.
W dniach 21?23 lutego Rosa Ćwik zaprezentowała się na Gardenia 2019. Taką nazwę przyjęły Międzynarodowe Targi Ogrodnictwa i Architektury Krajobrazu w Poznaniu. Ta coroczna impreza to świetna okazja dla spotkań i wymiany doświadczeń między miłośnikami ogrodów a producentami roślin, narzędzi i wszelkich sprzętów ogrodniczych. Wśród niezliczonej rzeszy gości nie zabrakło ciekawskich zwiedzających, którzy przyszli podziwiać piękne rośliny, a wyszli zarażeni namiętnością do róż i pragnieniem obcowania z ich urodą na co dzień.